Monthly Archives: Kwiecień 2014

Zacząłem remont samochodu. Jak na razie wymieniłem już z tyłu żarówkę.

Dawno temu, jeszcze przed wojną_o_Ukrainę zakupiłem starego klasycznego Opla. No dobra, klasy to już w nim nie ma, a klasykiem raczej nigdy nie zostanie, ale kupiłem starego Opla. Omega B, pełnoletni był już 2 lata temu. Dopiero w 97′ zaczęli je „ocynkowywać”, więc mój egzemplarz jest podatny na korozję. A mówiąc mniej dyplomatycznie – po prostu już go ruda zżera żywcem. Zabawne, bo jeszcze z rok temu to samo koledzy mówili o mnie. No ale do rzeczy.

Jedną z „napoczętych” przez rdzę części mojego auta była klapa bagażnika. Nie miałem dokładnego zdjęcia, więc pozwoliłem sobie na edycję takiego ogólnego by uwydatniło nieco tę wadę. Słabo widać, ale na żywo aż raziło w oczy (dół klapy):

ObrazekPojechałem z tym do Cytryna i Gumiaka, ale chcieli za robotę 10 złotych… Dla mnie za drogo. Postanowiłem zrobić to samemu, jednocześnie zaoszczędzając pieniądze, które pozwolą mi na przejechanie tym cudem aż 31 km (ha! hack the system!). Zabrałem się do pracy. Na początek szczotka druciana – i jechana.

ObrazekWżery są takie głębokie, że gdzieniegdzie nawet szczotka nie dochodziła, ale skoro nie dochodzi szczotka to znaczy, że lepiej się nie da, prawda? DOKŁADNIE! Wziąłem więc papier ścierny (jakiś gruby, bo do takich napraw to im grubszy tym lepszy, tak mi powiedział daleki kuzyn piekarz, on to się zna na robocie) i przejechałem tym papierem tam gdzie zamierzałem pomalować. Tak byle jak, bo słyszałem że najprostsze odpowiedzi są zazwyczaj najwłaściwsze. Następnym krokiem był wybór gazety, którą zamaskuję ten fragment, gdzie nie będę malował. Nie mogło to być jakieś ścierwo pokroju Faktu czy innego SuperEkspresu, więc wybrałem Dziennik Bałtycki. Myślałem jeszcze nad Wyborczą, ale akurat u nas w sklepie już jej nie było. Taśmą malarską okleiłem jeszcze_nie_nadgryzione elementy i fragment do pomalowania przejechałem jakimś rozpuszczalnikiem, czy benzyną ekstrakcyjną (toż to jeden diabeł). Gotowy do malowania element wyglądał więc tak:

ObrazekKiedyś po czymś zostało mi trochę farby w spreju, koloru czarnego. Kierując się zasadą „Im mniej zainwestujesz, tym bardziej będziesz zadowolony z efektu” postanowiłem jej użyć. Nie będę przecież szukał koloru zielony_metallic_a_jak_inne_światło_to_taki_niebieski, ani tym bardziej kupował go, bo bym się rozczarował licząc na fajny efekt. A tak, nie licząc na nic przejechałem sprejem raz, potem drugi raz, potem trzeci, i tak powstały zacieki. Ale widać tylko w dzień. No dobra, trochę po ciemku też. Ale jeżdżę tak szybko, że nikt nie zauważy. Efekt moich prac wygląda tak:

ObrazekNo i trochę bardziej z bliska:

ObrazekNa mycie przyjdzie pora później. Jak na włożone środki (0 zł, wszystko miałem w domu) i czas pracy, wyszło bosko. Oczekiwałem jedynie, żeby żółtoruda rdza nie rzucała się aż tak bardzo w oczy. No i jestem zadowolony. Tak bardzo, że jutro rozsyłam CV do okolicznych zakładów blacharsko-lakierniczych. Niech się o mnie biją.

A teraz, rdzo na tylnej klapie, do zobaczenia za parę miesięcy!

Piotr Wiśniewski,

Naprawy blacharsko-lakiernicze.

Otagowane , ,